„Sprawa dla koronera” – John Bateson
Książka stanowi zbiór najciekawszych przypadków, jakie w
swojej karierze zawodowej prowadził Ken Holmes. Autor opisuje także drogę, jak
długą drogę przebył Holmes, aby spełnić swoje marzenia i zostać koronerem.
Wbrew pozorom wcale nie była ona łatwa i wymagała wiele lat poświęceń i
ciężkiej pracy, aby udało się osiągnąć wymarzony cel.
Wydawać by się mogło, że nikt nie chce z dobrej woli
pracować w tym jakże niewdzięcznym zawodzie. Jakby nie patrzeć rzeczą codzienną
stanowi tam śmierć, a do kornonera należało także powiadamianie rodzin zmarłych
o śmierci ich bliskich. Z tego powodu zawód koronera nie stwarza wrażenia
chętnie wybieranej i atrakcyjnej posady. Jednak dzięki tej książce mamy szansę
poznać człowieka, który od początku do końca kochał swoją pracę, a podczas
czytania odnosimy wrażenie, że był on w rzeczywistości odpowiednią osobą na
właściwym miejscu. Niósł pociechę bliskim zmarłych i nie poddawał się nawet
tam, gdzie policja dawno to zrobiła. Starał się wyjaśnić każdy przypadek
śmierci dokładnie i w taki sposób, aby nie było wątpliwości, co spotkało daną
osobę. Jak sam wielokrotnie powtarzał robił to dla żywych, tych którzy
pozostali. Myślę, że tacy ludzie są naprawdę bardzo potrzebni.
***
„Każda śmierć ma swoją historię, jak każde życie. Koronerzy
są w nią wtajemniczeni jak żaden inny zawód. Tym, co przyciąga do niego ludzi
takich jak ja, jest możliwość bycia obecnym, zrozumienia i pomagania innym w
radzeniu sobie z czymś, co zwykle okazuje się straszne, w czasie, gdy ludzie
zazwyczaj czują się najbardziej samotni.”
W książce znajdziemy opisy wielu potwornych zbrodni oraz
sprawy, które z pozoru wydają się łatwe do rozwiązania, a w rzeczywistości
wcale takie nie są. Holmes tłumaczył, co czują rodziny osób popełniających
samobójstwo oraz jak ludzie reagują na złe wieści. Tłumaczy, jak wygląda
postępowanie rodzin samobójców – czy jest ono zaraźliwe? Czy więcej jest
samobójstw przypadkowych ludzi czy może częściej zdarzają się one wśród pewnych
rodzin? Wyjaśnia tajemnicę przyciągania mostu Golden Gate będącego miejscem
największej liczby samobójstw na świecie.
***
„Niektórym się wydaje, że skok z mostu to taki lekki,
zwiewny sposób odebrania sobie życia – komentuje Holmes. – Chciałbym obalić ten
mit. Kiedy skaczesz z mostu, uderzasz w taflę wody z całej siły. Nie ma w tym
nic romantycznego.”
Podróż wraz z Kenem Holmesem przez wszystkie przypadki,
które prowadził w trakcie swojej kariery, to niezwykłe doznanie. Dzięki niemu
poznajemy potworność śmierci, ale także motywy ludzi, którzy popełnili
zbrodnię. Książka pokazuje nam, że to co pozornie oczywiste, w rzeczywistości
może mieć zupełnie inny finał.
Czyta się bardzo szybko, ponieważ opisane historie są
wciągające. Aż chce się dowiedzieć więcej. Chociaż fakt, że niektóre z opisanych
śmierci są w rzeczywistości przerażające, to jednak ludzka natura jest ciekawa
i chce się poznać każdą kolejną historię. Lekki styl pisania autora powoduje,
że nie trzeba szczególnie znać się na wątkach kryminalistycznych i medycznych,
żeby zrozumieć opisywane sytuacje, ponieważ używa on łatwych do zrozumienia
stwierdzeń, zamiast pokrętnego języka. To według mnie kolejny plus książki,
ponieważ każdy z łatwością zrozumie o co w tym wszystkim chodzi. Dodatkowo
Holmes uczy nas innego spojrzenia na śmierć, tłumaczy, jak powinni sobie radzić
z żałobą bliscy zmarłego. I oczywiści pokazuje nam także tę okrutną stronę
ludzkiej natury, jaką jest skłonność do brutalnej przemocy.
Chyba spodziewałam się czegoś więcej po tej książce, takiego
efektu WOW, ale przyznaję, że czyta się przyjemnie i z pewnością warto do niej
zajrzeć.
***
„Biorąc pod uwagę, przez co musiała przejść ofiara, było to
najbardziej makabryczne zabójstwo, z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia.
<Zabójca ze szlaku> był wcieleniem zła, a jego ofiary zakończyły życie w
straszliwych męczarniach, ale chyba żadna nie doświadczyła tak okrutnej męki
jak Tammy.”
Moja ocena: 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz