„Randka” Louise Jensen
Po rozpadzie małżeństwa Ali, za namową przyjaciółek,
postanawia założyć konto na profilu randkowym i zawrzeć nową znajomość. Ewan
wyjątkowo przypadł jej do gustu, więc umawiają się na spotkanie w pubie. Ale
coś idzie nie tak, jak powinno…
Ali budzi się obolała w swoim łóżku i nie pamięta, co stało
się poprzedniego dnia. Najgorsze jednak odkrywa, gdy przegląda się w lustrze –
kobieta nie rozpoznaje swojej twarzy. Jednak to dopiero początek problemów, bo
okazuje się, że od tej chwili wszystkie twarze będą wyglądać dla niej tak samo.
Cała jest w siniakach, ma rozciętą głowę i umazana jest we krwi. Skoro nie
rozróżnia twarzy, to jak odnajdzie Ewana w tłumie ludzi? Przecież musi
dowiedzieć się, co się stało.
Zaczyna dostawać pogróżki i ktoś usilnie stara się ją
nastraszyć. W momencie kiedy zamierza zgłosić się na policję otrzymuje
wiadomość… i już wie, że nie może nikomu opowiedzieć o tamtym wieczorze,
którego nie pamięta…
Czy to przeszłość po nią wraca?
***
„Wszechogarniający atak strachu i
dezorientacji sprawia, że oddech więźnie mi w gardle. Wydobywam go siłą, w
jednym przeciągłym krzyku. Powtarzam sobie, że muszę śnić. To musi być koszmar.
M u s i.
Ale nie jest.”
„Rozglądam się po tłumie. Można by pomyśleć, że łatwo będzie
identyfikować ludzi, których się zna, dzięki ich ubraniom, fryzurom, sposobowi w jaki się poruszają, ale
to ryzy twarzy czynią nas wyjątkowymi. Rozpoznawalnymi. Wystarczy je odjąć, a
zaczynamy przypominać kamyki na plaży, zbyt podobne do siebie, i potrzeba
cierpliwości i czasu, by je odróżnić. Ja nie mam za wiele ani jednego, ani
drugiego.”
***
Po raz kolejny Louise Jensen zachwyciła mnie swoją
twórczością. Sposób w jaki buduje napięcie, jest niesamowity i sprawia, że
podczas czytania nigdy nie jest się znudzonym. Cały czas towarzyszyło mi
przeczucie zbliżającej się tragedii i odkrycia okropnej prawy, ale muszę
przyznać, ze takiego zakończenia się nie spodziewałam.
Czytając wiedziałam, że
prześladowcą Ali będzie ktoś z bliskich jej osób, ale do końca nie byłam w
stanie stuprocentowo wytypować konkretnej osoby. To jest coś genialnego, bo dzięki
temu autorka potrafi stworzyć naprawdę zaskakujące zakończenie. A to takie
właśnie było.
Zazwyczaj nie przepadam za
opisywaniem zdarzeń przez główną bohaterkę, ale tym razem zupełnie mi to nie przeszkadzało.
Styl pisania Louise Jensen powoduje, że czytelnik ma wrażenie współtworzenia tej
historii. Stajemy się jej częścią i przeżywamy wszystkie emocje razem z Ali. Ja
podziwiałam tę dziewczynę za jej siłę w dążeniu do odkrycia prawdy, pomimo, że
jej sytuacja spotęgowana chorobą wydawała się być beznadziejna. I muszę
przyznać, że cały czas główkowałam nad rozwiązaniem zagadki razem z nią.
Odczuwałam jej strach, bezsilność, ból i złość i dopingowałam w dążeniu do
celu.
Dla mnie była to książka na jeden
dzień. Dosłownie ją pochłonęłam.
Moja ocena: 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz