„Ciemna strona” Tarryn Fisher
Znana pisarka budzi się w obcym domu, a w okół widzi jedynie śnieg. Odkrywa, że została porwana, ale jest pewna, ze nie chodzi o okup, ponieważ w domu znajduje ubrania, jedzenie i drewno, a więc ktoś chce, żeby przetrwała tam przez długi czas. Dodatkowo znajduje swojego lekarza i zastanawia się, co oznacza jego obecność. Czy może mu zaufać?
Senna ma złożoną osobowość. Nie dopuszcza do siebie ludzi, nie ma przyjaciół, a jej znajomość z doktorem jest co najmniej skomplikowana. Poznali się w nietypowych okolicznościach, a on się nią zaopiekował i przyniósł jej ukojenie. Tym bardziej nie potrafią zrozumieć dlaczego są tam razem, ponieważ od pewnego czasu nie utrzymują kontaktów.
Poruszając się po domu Senna odkrywa, ze porywacz zna ją bardzo dobrze, ponieważ wszystkie ubrania są w jej stylu i rozmiarze, a dom cały jest obrazem jej powieści. Czy to jakiś fanatyk jej książek? Kobieta początkowo nie chce dopuścić do siebie myśli, że zrobił to ktoś z jej znajomych. Sprawy zaczynają się komplikować, gdy Isaac zaczyna chorować, a ona nie potrafi mu pomóc. Wtedy przychodzi do niej osoba, którą najmniej spodziewałaby się zobaczyć w roli swojego dręczyciela, i daje jej wybór - może uratować Isaaca, ale sama musi zostać w domu, albo trwać przy nim i oczekiwać jego rychłej śmierci. Wtedy Senna odkrywa prawdę do tej pory kryjącą się za jej ciemną stroną i dopuszcza ją do siebie. Wybiera życie Isaaca.
***
"Ludzie kłamią. Wykorzystują cię i kłamią, przez cały czas wciskają ci kity o swojej lojalności i o tym, że cię nigdy nie zostawią. Nikt nie może ci tego obiecać, bo życiem - tak jak pogodą - rządzą nieustanne zmiany. Nienawidzę zmian. Nigdy się nie wie, co przyniosą, można tylko być pewnym, że nastąpią. Ale zanim to się stanie, łudzisz się, że odmienią twój los na lepsze. Postanawiasz w to wierzyć, bo tego potrzebujesz. Przeżywasz ciepłe lato, podczas którego wszystko się zieleni, a na niebie nie ma ani jednej chmury. Wierzysz w ludzi, bo mają w zwyczaju trzymać się ciebie, kiedy jest dobrze. Nazywam ich letnimi słodziakami. Spotkałam w życiu wystarczająco wielu letnich słodziaków, żeby wiedzieć, że każdy zostawi cię wraz z nadejściem zimy. Kiedy wszystko wokół zamarza, ty trzęsiesz się z zimna i aby przetrwać, otaczasz się jak największą liczą ochronnych warstw. Z początku nawet tego nie zauważasz. Zimno sprawia, że drętwiejesz i nie widzisz wyraźnie. A potem nagle podnosisz wzrok, zauważasz, że śnieg zaczyna topnieć, i uświadamiasz sobie, że spędziłeś zimę sam. Wywołuje to we mnie wściekłość. Wściekłość tak wielką, że opuszczam ludzi, zanim oni zdążą opuścić mnie. Tak właśnie postąpiłam z Nickiem. Tak samo próbowałam postąpić z Issakiem. Tylko, ze on nie chciał odejść. Został na całą zimę."
***
Historia głównych bohaterów jest trudna. Ich uczucia skomplikowane. Tarryn Fisher w niesamowity sposób potrafi ukazać zawiłość ich relacji i uczucia, które im towarzyszą. Czytając odczuwałam cały kalejdoskop emocji - od strachy, złości poprzez niemoc i desperację aż do bezradnej miłości. Ogromne napięcie, które towarzyszy całej opowieści wzmaga jedynie przyjemność z czytania.
Chciałam być w tym domu z głównymi bohaterami i razem z nimi zrozumieć, kto mógł się okazać tak okrutny wobec nich i jakie są tego powody. Autorka wprowadzała tropy, które jednak nie wskazywały na nikogo konkretnego, przez co jeszcze usilniej starałam się zrozumieć i znaleźć sprawcę zanim zostanie on ujawniony. Muszę przyznać, że nie udało mi się to, a wręcz byłam zupełnie zaskoczona tym, kto czynił całe to zło.
Niesamowita historia o sile uczuć, strachu i zawiłości ludzkiej duszy.
Nic nie jest takie łatwe, jakby się mogło wydawać, a ta historia potwierdza jedynie, jak trudno czasem dopuścić nam do siebie prawdę. Niestety często, gdy ją zrozumiemy jest już za późno...
W tej książce można się zatracić.
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz